Uczestnicy zlotu morsów w Polańczyku mieli okazje spróbować też innego ekstremum – spaceru po rozżarzonych węglach. W ramach zlotu odbyła się też konferencja na temat zbawiennego działania krioterapii na organizm człowieka. Uczestnicy poznali także budowę zapory solińskiej. Stalowowolski Klub Morsów liczy na kolejne takie spotkania, a póki co ponad 20-osobowa grupa stalowowolskich Lodołamaczy pluska się do woli w zimnych wodach kąpieliskaNasze piaski w Pysznicy.
(Marta Górecka)
Taka ochrona była potrzebna, bo obniżył się poziom Soliny, więc pas łagodnego spadku był wąski, kończył się skarpą i głęboką wodą. To chyba było jedynym minusem kąpieli dla stalowowolskich morsów:
Wśród ponad 370 morsów, którzy wzięli udział w 'I Światowym Zlocie Morsów Solina-Polańczyk, byli również Lodołamacze ze Stalowej Woli. Członkowie Stalowowolskiego Klubu MorsówLodołamacze liczą na to, że ta impreza stanie się cykliczna, bo organizowane do tej pory zloty odbywały się na drugim końcu Polski nad Bałtykiem. Podczas zlotu w Polańczyku nie brakowało i nadbałtyckich morsów, którzy przybyli nad Solinę z Gdyni, Łeby, czy Darłowa. Stalową Wolę reprezentowało 11 morsów na czele z prezesem klubu Dariuszem Banką. Jak ocenił – zlot był nie tylko duży i stanowił okazję do poznania ludzi o podobnej pasji, ale też przedsięwzięcie to miało swoją oprawę: