W Sądzie Rejonowym w Stalowej Woli dobiega końca w proces w sprawie śmiertelnego wypadku, do którego doszło między Stalową Wolą a Jamnicą w lipcu 2021 roku. W grudniu ma zostać ogłoszony wyrok w tej sprawie. Na ławie oskarżonych zasiada 39-letni Grzegorz G. Prokuratura oskarżyła go o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym oraz jazdę w stanie nietrzeźwości. Dla przypomnienia wypadku zginęło małżeństwo, a ich niespełna 3-letni syn został ranny. Według ustaleń prokuratury Grzegorz G. jadąc Audi s7 na drodze wojewódzkiej przed Jamnicą wyprzedzał na zakręcie i uderzył czołowo w audiA4, którym jechała rodzina z Przędzela. Małżeństwo zginęło na miejscu. Jaki ustalili biegli, Grzegorz G. nie tylko wyprzedzał w miejscu niedozwolonym, ale też jechał z nadmierną prędkością. W chwili zderzenia było to co najmniej 120 km/h. W momencie zdarzenia był pod wpływem alkoholu, miał co najmniej 3 promile alkoholu. Dodatkowo był pod wpływem leku, który negatywnie wpływa na zdolności psychomotoryczne. W takcie procesu przeprowadzono postępowanie dowodowe, przesłuchano świadków, wysłuchano opinii biegłych, wykonana została też rekonstrukcja tego wypadku przez Instytut Ekspertyz Sądowych. Dziś sąd zdecydował o zamknięciu przewodu sądowego. Prokurator i obrońcy wygłosili mowy końcowe. Mówi prokurator Michał Lasota.
Prokurator przypomniał zarzuty.
W mowie końcowej obrońcy, którzy w nosili o uniewinnienie, przekonywali, że oskarżenia opierają się na przypuszczeniach. Poddawali między innymi w wątpliwość wyniki badań krwi pod kątem zawartości alkoholu oraz rzetelność wykonanej symulacji. Przekonywali, też że gdyby małżeństwo miało zapięte pasy, to mogli przeżyć wypadek. Do tego gdyby w audi A4 włączone były światła, to Grzegorz G. zauważył samochód i nie zacząłby wyprzedzać. Natomiast w kwestii stanu trzeźwości obrońcy poddali w wątpliwość wynik badania krwi wskazujący na ponad 3 promile, w ich ocenie mogło dojść do zanieczyszczenia próbki krwi. Przekonywali też, że Grzegorz G. nie zachowywał się jak osoba, która ma w organizmie ponad 3 promile alkoholu. Prokurator natomiast podkreślał, że po pierwsze Grzegorz G. kierował samochodem będąc pod wpływem alkoholu. Po drugie wyprzedzał na zakręcie, a więc w miejscu niedozwolonym. podjął manewr wyprzedzania przy braku dostatecznej widoczności, w dodatku z nadmierną prędkością, co w efekcie doprowadziło do tragedii. Dlatego prokuratura podtrzymała żądanie maksymalnego wymiaru kary w tym wypadku, czyli 14 lat pozbawienia wolności. Wyrok sądu w tej sprawie ma zapaść 13 grudnia