Stalowa Wola od początku wystąpienia powodzi na terenie południowo -zachodniej Polski starała się włączyć w pomoc zalanym terenom. Organizowane były zbiórki darów, które docierały na tereny z których ustąpiła woda.
Ze Stalowej Woli popłynęła też pomoc fizyczna do miejsc próbujących się dźwignąć po powodzi. Między innymi dwa zastępy Ochotniczej Straży Pożarnej w Stalowej Woli w ramach wolontariatu dotarły do Kłodzka.
Tu woda powodziowa pędząca z impetem zniszczyła nie tylko zabytkowe kamienice domy, sklepy, lokale i infrastrukturę miejską, ale też XVII-wieczny Klasztor Franciszkanów.
Strażacy, którzy rozbili swój namiot u podnóża klasztoru, pomagali między innymi tam w usuwaniu skutków powodzi. Wypompowywali wodę z piwnic, usuwali szlam z pomieszczeń , czy zabezpieczali ołtarze.
Woda w budynku i wokół dokonała ogromnych zniszczeń. Wielu cennych zabytków nie udało się uratować przed falą. Mówi gwardian Klasztoru Franciszkanów ojciec Ignacy Szczytowski
Stąd koszty odbudowy i odrestaurowania wszystkiego mogą sięgnąć nawet 70-80 milionów złotych. Szczęściem w całej tej tragedii jest to że ocalał ołtarz główny i stojąca przy klasztorze figurka św. Franciszka
Gwardian był także bardzo wdzięczny za pomoc, która popłynęła nie tylko od mieszkańców po tym, jak woda opadła. Klasztor, mimo, że bardzo ucierpiał w powodzi, nie skupił się wyłącznie na sobie, ale też stał się swego rodzaju koordynatorem, bo kierował służby do okolicznych wiosek potrzebujących pomocy
Wszędzie, gdzie stalowowolscy strażacy ochotnicy docierali z pomocą, mieli pełne ręce roboty – wypompowywali wodę powodziową ze studni, pompowali wodę z piwnic, usuwali grube warstwy szlamu z pomieszczeń, wynosili z domów zniszczone, pozalewane meble i sprzęt, a z podwórek zwały śmieci naniesione przez wodę i usuwali powalone drzewa. Wszędzie też spotykali się z ogromną wdzięcznością mieszkańców.
Nijak więc do tego, co robili zarówno strażacy ze Stalowej Woli jak i inni ochotnicy, którzy przyjechali do pomocy, miało się pismo wystosowane przez Dyżurnego Operacyjnego Kraju, który napisał między innymi:
„[…] ilość pomocy nie dysponowanej w ramach stanowisk kierowania PSP, powoduje jej nieefektywne wykorzystanie, a w wielu przypadkach powoduje utrudnienia komunikacyjne w miejscach szczególnie pilnie oczekujących wsparcia”
Z tą opinią nie zgodził się również Gwardian z Kłodzka, który podkreślał, jak dużą pomoc niosą strażacy pomagający podźwignąć się małym wioskom. Przy tej okazji odniósł się też do różnych negatywnych komentarzy pojawiających się w mediach społecznościowych
Przypomniał też, że w tej pomocy liczy się czas, bo zima coraz bliżej, a wielu mieszkańców miejscowości, których dotknęła powódź jest wręcz w tragicznej sytuacji, bo ich domy nie nadają się do zamieszkania.
Marta Górecka