Od ubiegłego wtorku w Durdach w gminie Baranów Sandomierski trwa protest rolników. Początkowo blokowana była linia kolejowa 65, czyli tak zwany „szeroki tor” mający połączenie z Ukrainą a także drogi dojazdowe do terminalu przeładunkowego LHS.
Blokada torów kolejowych została zawieszona dzień później. Obecnie rolnicy skupiają się tylko na blokowaniu dróg dojazdowych do terminala przeładunkowego dla samochodów przewożących nawozy. Jak poinformowali protestujący stało się tak, ponieważ PKP LHS, która zarządza linią kolejową 65 wystosowała pismo, w którym grozi wyciągnięciem surowych konsekwencji wobec organizatora protestu. Spółka wskazuje, że blokada torów spowodowała między innymi straty finansowe w kwocie ponad milion złotych za dzień protestu.
Pismo analizowali prawnicy. Dziś z protestującymi w Durdach spotkał się Mariusz Miąsko z Kancelarii Prawnej Viggen, który podkreślał, że roszczenia spółki są całkowicie bezpodstawne. Powołał się na ustawę o zgromadzeniach publicznych i na wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z 2019 roku. – Organizator protestu reprezentuje interes społeczny i jeżeli spółka chce kogoś pociągać do odpowiedzialności to w tym przypadku musieliby to być wszyscy mieszkańcy Polski – tłumaczył.
Wszystkie warunki przemawiające za legalnością protestu zostały spełnione.
Podobnego zdania jest organizator protestu w Durdach Piotr Kiliański.
Rolnicy protestują przeciwko napływowi płodów rolnych spoza Unii Europejskiej oraz unijnej polityce „Zielonego Ładu” – mówi szef świętokrzyskiego NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych Artur Konarski.
Protest w Durdach planowo ma potrwać do 14 marca.