Odrestaurowany pomnik w Zawichoście-Podgórzu upamiętniający 30 Polaków zamordowanych przez Niemców. Remont był możliwy dzięki pozyskanym środkom z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w kwocie 40 000 złotych, z programu „Miejsca pamięci i trwałe upamiętnienia w kraju”. Gmina Zawichost poniosła koszty w wysokości 31 465 zł. Ministerstwo wspiera samorządy w zapewnianiu stabilnej opieki nad najważniejszymi miejscami pamięci, stanowiącymi materialne świadectwo wydarzeń kluczowych dla narodowej tożsamości.
W dniu 2 lutego 1944 roku, w Święto Matki Boskiej Gromnicznej Niemcy rozstrzelali na Podgórzu 30 Polaków, w tym 29 zakładników przywiezionych z więzienia z Ostrowca Świętokrzyskiego i Józefa Borkowskiego, żołnierza Tomasza Wójcika „Tarzana”.
Od pierwszych dni okupacji polityka niemiecka wobec społeczeństwa polskiego miała eksterminacyjny i ludobójczy charakter – była realizowana zgodnie z deklaracją Heinricha Himmlera, który oświadczył, że zagłada Polaków jest podstawowym obowiązkiem narodu niemieckiego, a „Polacy zostaną starci z powierzchni ziemi”. Mieli zostać przekształceni w społeczność pozbawioną tożsamości narodowej i kulturowej, pracującą niewolniczo dla Niemców, „rasy panów”. Niemcy podczas II wojny światowej zamordowali ponad 6 mln obywateli polskich, w tym 644 tys. na skutek działań wojennych, żołnierzy zginęło 123 tys. a 521 tys. to były osoby cywilne. Natomiast ofiarami niemieckiego terroru była ludność cywilna – śmierć poniosło 5 mln 380 tys. obywatel polskich. Połowę wszystkich zamordowanych stanowiła ludność narodowości żydowskiej. Polska proporcjonalne do liczby ludności poniosła największe straty w czasie II wojny światowej i ogromne straty materialne, zwłaszcza w kulturze. Nigdy naród polski nie był zagrożony taką totalną eksterminacją jak w okresie okupacji niemieckiej i sowieckiej.
Niemiecki okupant wobec Polaków stosował zasadę odpowiedzialności zbiorowej, za jednego zabitego Niemca miało ginąć 100 Polaków. Tak było i w tym przypadku niemieckiej zbrodni w Podgórzu. W dniu 29 stycznia 1944 roku żołnierze z oddziału Kawalerii Zawichojskiej Narodowych Sił Zbrojnych dowodzonego przez ppor. Mariana Kaczmarskiego ps. „Dymsza”, z okręgu Kieleckiego, ale wchodzącego w skład 1 Pułku Legii Nadwiślańskiej Ziemi Lubelskiej NSZ dokonali zasadzki na Niemców w Podgórzu. 30 osobowy odział przeprawił się przez Wisłę i zaatakował tzw. lotników z posterunku radiolokacyjnego znajdującego się w szkole w Zawichoście, jadących w kierunku Sandomierza . Partyzanci przekonani byli, że Niemcy przewożą Szymańskiego, żołnierza z ich oddziału z więzienia w Zawichoście do Sandomierza. Został on dzień wcześniej aresztowany przez żandarmów niemieckich w Zawichoście. Dzięki interwencji burmistrza Dymowskiego Szymański został wcześniej przez Niemców wypuszczony, ale partyzanci o tym nie wiedzieli. W zasadzce wg. różnych źródeł został zabity 1 Niemiec a dwóch zostało rannych, bądź było 2 zabitych i 1 ranny. Niemiec, który był ranny wskazał kierunek ucieczki bandytów -„nacht Borów”. Na odwet ze strony Niemców nie trzeba było długo czekać, odpowiedzialność zbiorowa spadła na niewinnych zakładników, którzy zostali przewiezieni z więzienia z Ostrowca Świętokrzyskiego.
Mieszkańcy Zawichostu w Święto Matki Boskiej Gromnicznej przebywali w kościele na Mszy Świętej. Świadkowie tamtych wydarzeń opowiadali, że w czasie mszy zapalone gromnice, dziwnym trafem gasły, po wyjściu z kościoła, choć dzień był mroźny, ale bezwietrzny. Wszyscy czuli, że coś złego się wydarzy. Dr Wojciech Lipowski w swoich wspomnieniach pisze, że przez miasto przejechały dwie ciężarówki wypełnione młodymi mężczyznami pod eskortą żandarmów. Wkrótce pojawiły się konne zaprzęgi, dorożki z rodzinami przewożonych zakładników. Niemcy dokonali łapanki w mieście i mieszkańców przyprowadzili na miejsce kaźni w Podgórzu ustawiając ich w czworobok, aby byli świadkami egzekucji. Przywiezionym zakładnikom odczytano wyrok i Niemcy przystąpili do bestialskiego mordu. Seriami karabinów maszynów rozstrzelali 29 niewinnych Polaków na oczach ich rodzin, jedna z matek straciła dwóch synów. Trzydziestym zabitym był partyzant z Zawichostu Józef Borkowski, którego żandarmi pochwycili wracającego z Winiar.
Po egzekucji schwytanym mieszkańcom Zawichostu polecono odwrócić się w kierunku Wisły, gdzie ujrzeli potężną łunę. Po drugiej stronie rzeki płonął pacyfikowany przez Niemców Borów, Karasiówka, Łążek Chwałowski, Łążek Zaklikowski, Szczecyn i Wólka Szczecka. Nikt jeszcze wtedy z obecnych nie wiedział jakiego ludobójstwa dokonali Niemcy. Okrucieństwo Niemców było wręcz niewyobrażalne, doszło do największej i najbrutalniejszej niemieckiej akcji pacyfikacyjnej dokonanej na ludności polskiej wsi. Niemcy za pomoc udzielaną żołnierzom NSZ zamordowali ok. 1300 mieszkańców, w tym co najmniej 300 dzieci oraz proboszcza parafii w Borowie ks. kpt. Stanisława Skulimowskiego. Budynki gospodarstw zostały prawie całkowicie zniszczone, niektóre wioski znikły z powierzchni ziemi. Niemiecka zbrodnia do dzisiaj nie została rozliczona, nikt nie został ukarany, nie wypłacono żadnego zadośćuczynienia, czy odszkodowania za poniesione ludzkie i materialne straty. Pamięć o tej zbrodni nie ma też należytego miejsca w historii i ludzkiej świadomości, gdyż nawet w czasach PRL-u mieszkańcy tych „reakcyjnych wiosek” cierpieli i byli prześladowani. Niemcy do tej bestialskiej akcji użyli ok. 3000 żołnierzy Wehrmachtu, SS, gestapo i żandarmerii oraz okrutnych własowców – ukraińskich i rosyjskich kolaborantów. Siły niemieckie otoczyły wioski, następnie podpalono je ogniem granatników oraz działek przeciwpancernych i rozpoczął się mord. Mieszkańców spędzano do zabudowań, które następnie podpalano lub obrzucano granatami, dochodziło do masowych egzekucji i aktów wyjątkowego bestialstwa, Niemcy zakłuwali bagnetami niemowlęta i małe dzieci na oczach matek, wrzucali kobiety, dzieci i starców żywcem do płonących budynków. Zdarzało się, że młode kobiety były przed śmiercią gwałcone, rannych dobijano ciosami kolb karabinowych.
2 lutego w Święto Matki Boskiej Gromnicznej mieszkańcy po obu stronach Wisły modlili się w kościołach nie wiedząc, że ten dzień tak tragicznie zapisze się w ich pamięci. Niemcy zabitych Polaków kazali załadować na furmanki i żałobny kondukt wyruszył z miejsca kaźni przez miasto na cmentarz św. Leonarda w Zawichoście. Za zamordowanymi podążały ich rodziny, drogą znaczoną krwią eskortowane przez żandarmów. Kiedy kondukt dotarł na rynek mieszkańcy nie zważając na skierowane w ich stronę lufy niemieckich karabinów tłumnie ruszyli w posępnym, ale jakże wymownym milczeniu na cmentarz. Niemcy nie pozwoli rodzinom zabrać ciał zabitych, pochowano ich we wspólnej mogile. Nocą pomimo zakazu większość pomordowanych zostało przewiezionych przez ich bliskich na rodzinne cmentarze. Na cmentarzu w Zawichoście spoczywają dalej Filip Sempioła (34 lata) i Jerzy Sieradzki (18 lat). Na pomniku, na pamiątkowej tablicy znajdują się nazwiska 24 rozstrzelanych Polaków, gdyż 6 osób nie zostało zidentyfikowanych.
Pamięć o tym tragicznym wydarzeniu, tym bestialskim niemieckim mordzie ciągle jest żywa wśród mieszkańców Zawichostu. Od samego początku w rocznicę zbrodni i na Wszystkich Świętych składane są kwiaty i zapalane znicze. W 1997 roku postawiony został pomnik, który teraz został pięknie odrestaurowany, aby można było w sposób godny uczcić pamięć niewinnie zamordowanych Polaków.
Na zakończenie pragnę jeszcze powrócić do pacyfikacji Borowa, gdyż to moja rodzinna parafia i pięciu miejscowości oraz przywołać wielką postać dr Wojciecha Lipowskiego, z którego wspomnień korzystałem opisując te tragiczne wydarzenia. Jest on bohaterem dla mieszkańców tych miejscowości, dr Lipowski nie zważając na grożącą mu śmierć od pierwszego dnia przeprawiał się przez Wisłę i udzielał wszelkiej pomocy, ratując rannych i chorych. Ocalił wiele istnień ludzkich i udokumentował fotograficznie niemieckie ludobójstwo. Relacje ocalałych ludzi i fotografie stanowiły dokumenty dowodowe podczas procesów niemieckich zbrodniarzy. Niestety winni tych zbrodni nie zostali ukarani i to jest bolesne a niemieckiego bestialstwa nie sposób zrozumieć zwłaszcza w kontekście obecnych czasów, gdzie to Polaków próbuje się obwiniać a Niemców wybielać fałszując historię. Niemcy zaczynają mieć zaplanowaną amnezję a młode pokolenie nie uczy się w szkołach o tych niemieckich zbrodniach, aby nie mieć poczucia winy.
Ciągle również nie wiemy dlaczego Niemcy spacyfikowali Borów i pięć miejscowości po drugiej stronie Wisły. Ks. Władysław Stańczak, ocalały wikary borowskiej parafii, kapelan oddziału NSZ tzw. ” Kretowiska”, uważał, że Niemcy dokonali tej zbrodni za akcję oddziału Kawalerii Zawichojskiej na Podgórzu, ranny Niemiec miał wskazać kierunek ucieczki oddziału – „nacht Borów”. Współcześni historycy mają różne zdania na ten temat, jedni twierdzą, że głównym powodem była odmowa współpracy mieszkańców z Niemcami, ociąganie się z kontyngentami. Inni mówią, że mogła to być operacja oczyszczania zaplecza cofającego się frontu.
Prawdopodobnie, to jednak komuniści donieśli Niemcom o współpracy mieszkańców z 1 Pułkiem Legii Nadwiślańskiej Ziemi Lubelskiej NSZ, dowodzonym przez rotmistrza Leonarda Zub-Zdanowicz, ps.”Ząb”, gdyż Borów był stolicą i zapleczem narodowego podziemia. Tragedia Borowa i pozostałych wiosek została przyjęta z satysfakcją przez partyzantkę komunistyczną. „Grupy i wsie reakcyjne otrzymały poważne ciosy od Niemców” – pisał w meldunku z 1 marca 1944 roku, Mieczysław Moczar – dowódca AL w okręgu lubelskim.
Europa nigdy nie przyjęła do wiadomości niemieckiego terroru w polskich wsiach. Świat zna losy francuskiego Oradour i czeskich Lidic, ale tego, że SS, Wehrmacht i policja brutalnie pacyfikowały całe miejscowości w Polsce, aby w zarodku stłumić każdy opór, nie funkcjonuje w powszechnej pamięci narodów i państw. Podczas wojny Niemcy w Polsce przeprowadzili 750 akcji pacyfikacyjnych, w których zamordowali około 19 tysięcy ludzi. Burmistrz Annopola Wiesław Liwiński powiedział: „Borów podczas wojny został doświadczony wyjątkowo. Wydarzenia z 2 lutego 1944 roku nadal głęboko tkwią w naszej świadomości. Zbrodnie dokonane przez Niemców, w wyniku których mieszkańcy tej ziemi utracili najbliższych członków rodziny, przyjaciół i znajomych nadal budzą bolesne wspomnienia o tamtych czasach przemocy, bezsilności oraz strasznej pogardy dla człowieka, jego życia i godności”.
oprac. Marek Kwitek
Fot. Gmina Zawichost