Myśliwi na bieżąco patrolują tereny należące do koła. Gdy natkną się na zastawione sidła, te natychmiast są usuwane. Podobnie jest z martwą zwierzyną.
Za kłusownictwo grożą też surowe kary. Od kilkutysięczno złotowych mandatów po kary pozbawienia wolności do lat trzech.
Równie często spotykanym procederem jest kłusownictwo na handel. Złapana zwierzyna jest później sprzedawana, i jak podkreślają myśliwi wciąż jest na to przyzwolenie społeczne.
Andrzej Wartoń ostrzega jednak, że kupowanie dziczyzny niewiadomego pochodzenia jest niebezpieczne:
W lasach w powiecie Tarnobrzeskim prawdziwą plagą zaczynają być wnyki zastawione na dziką zwierzynę przez kłusowników.
Tylko w ostatnich dniach myśliwi z koła łowieckiego Nadwiślańskie, wyplątali z sideł wpół zjedzoną przez bezpańskie zwierzęta sarnę oraz lisa. A jak mówią myśliwi to nie jednostkowe przypadki, bo czasem na zastawionych sidłach można spotkać tylko pozostałość po zwierzynie w postaci choćby kręgosłupa.
Kłusownicy zastawiają pułapki, i później ich nie kontrolują mówi wicełowczy koła łowczego Nadwiślańskie w Tarnobrzegu, Andrzej Wartoń: